niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 26


Rozdział 26
[Caroline]
 Obudziłam się w jakimś nieznanym mi pomieszczeniu. Leżałam na wielkim łóżku, ubrana w czyjąś szarą koszulę. Męską koszulę. Rozejrzałam się po pokoju. Naprzeciwko ciemnego, dębowego łóżka stała w takim samym kolorze komoda, po lawej szafa, ściany były koloru jasno brązowego. Spojrzałam na miejsce koło mnie. Było puste. Jednak wyczułam w powietrzy coś, dzięki czemu przypomniałam sobie zdarzenia wczorajszej nocy. 
 Perfumy Klausa. Tak, ten zniewalający zapach, od którego uginały mi się kolana... Boże, o czym ja myślę!? Nie mogę tak myśleć o Klausie! Przecież... Ona zranił tylu ludzi, których kocham... A ja się z nim najbezczelniej w świecie przespałam!
 Z zamyślenia wyrwał mnie Klaus, wchodzący do sypialni, przewiązany w pasie błękitnym ręcznikiem. Czyżby podkreślał kolor jego oczu, czy tylko mi się wydawało? Caroline, ogarnij się, nie wolno ci się tam patrzeć! (w sensie w jego oczy, bo ja nie wiem, czy wy sb możecie pomyśleć ;***) Zamknął delikatnie ciężkie drzwi, pewnie żeby mnie nie obudzić.
 -O, wstałaś już?- spytał. Usiadł koło mnie i pocałował mnie w policzek. Był taki szczęśliwy. Mimowolnie się uśmiechnęła.- Wystałaś się?
 -Niezbyt... Która jest godzina?- odparłam przecierając oczy ze zmęczenia.
 -Około ósmej...- odpowiedział zgaszony.
 -Boże spóźnię się do szkoły!- krzyknęłam. Tak, jakby szkoła miała teraz jakiekolwiek znaczenie... Poprostu szukasz wymówki, żeby się stąd wyrwać, przyznaj się!- krzyknął jakiś głosik w mojej głowie. 
 -Serio? Chcesz iść teraz do szkoły?- spytał mnie z drwiącym uśmiechem. 
 -Czemu nie? Został mi tylko miesiąc.
 -A nie możesz tego olać?- spytał i puścił mi oczko. 
 -A z jakiego powodu?
 -A z mojego- odparł i mnie pocałował. Z trudnością to przerwałam.
 -Klaus ja... Naprawdę... Ale...- mówiłam dość nieskładnie. Chyba pierwszy raz  w życiu brakowało mi słów! Złapałam go za rękę.- To nie ma sensu... My... My nie możemy. To niedorzeczne! Przecież powinniśmy się nienawidzić!
 -Ale jest inaczej- powiedział ze spuszczonym wzrokiem.
 -Jest, ale... Skąd mam wiedzieć, czy nie chcesz mnie wykorzystać? Na przykład do jakiś swoich chorych planów...!?
 -Nigdy bym cię nie skrzywdził Caroline- odparł patrząc na nasze splecione dłonie.
 -Skąd mam pewność?
 -Poprostu mi zaufaj.
 -Nie wiem... Nie wiem co ja mam myśleć Klaus...
 -To zastanów się i kiedy będziesz znała odpowiedź, to przyjedź.
 -Dobrze. Dziękuję...
 Przerwał mi pocałukiem.
 -Ja będę czekał choćby wieczność, Caroline...- wymruczał mi do ucha. Wyrwałam się z jego uścisku i poszłam szybko się ubrać, po czym wyszłam z jego mieszkania.
 [Damon]
 Elena poszła do szkoły, a ja znowu zostałem sam. Trochę mi to już działa na nerwy. Cały czas jej nie ma, a ja musze siedzieć w tym domu sam jak idiota. Kiedyś to byłoby nie do pomyślenia. Damon Salvatore budzący się sam? Haha... Na szczęscie Ricka wypuszczają dzisiaj po południu. Już nie będę taki samotny. 
 Usłyszałem piosenkę Depeche Mode- Enjoy The Silence, wydobywającą się z mojego smartfona. 
 -Halo?- odebrałem. 
 -Damon!? Musisz szybko przyjechać do szpitala, ale to już!- krzyczał mi Rick w słuchawkę. 
 -A co? Znowu umierasz?- spytałem ironicznie.
 -Hahaha, bardzo śmieszne. Chciałbyś, ale nie. Chodzi o Jennę...
 -Dobra, już jadę- odparłem i rozłaczyłem się. 
 [Elena]
 Stałam przy szafkach, kiedy podeszły do mnie Caroline i Bonnie. 
 -Hej- powiedziały.
 -Hej... Caro, co ty taka przygnębiona?- spytałam.
 -Ja? Wydaje ci się...- odparła niezbyt przekonywująco.- Poprostu myślę.
 Bonnie wybuchnęła śmiechem.
 -To ty myślisz?
 -Haha, bardzo śmieszne. 
 -No serio, Caro, o co chodzi?
 Zadzwonił dzwonek.
 -Przespałam się z Klausem- wypaliła i szybko pobiegła na swoją lekcję. Spojrzałyśmy na siebie z Bonnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
 -Jeśli to jest prawda, to trzeba z nią będzie iść do prychiatry- powiedziała Bonnie.
 -Albo chociaż do egzorcysty- odparłam.
 [Damon]
 Przyjechałem pod szpital tak szybko jak sie dało. Odrazu udałem się do sali w której leżał Alarick. Wpadłem do białego pomieszczenia z pytaniem wymalowanym na twarzy.
 -Czyli jak?- zadałem niezbyt mądre pytanie.
 -Spokojnie... 
 -To każesz mi tu szybko przyjeżdżać, a teraz każesz mi być spokojnym!?
 -I tak dopóki mnie nie wypuszczą nic nie zrobimy...
 -To po co po mnie teraz zadzwoniłeś!?- spytałem oburzony.
 -Bo mi się tu nudzi samemu- odparł z bananem na twarzy.
 -Idiota- mruknąłem.
 -Więc tak, potrzebny będziesz ty i Bonnie. Pójdziemy na cmentarz, musze wypić trochę twojej krwi- skrzywił się.- A potem Bonnie musi zadziałać.
 -To bez sensu- odparłem.
 -A czy cokolwiek ma sens? Wiem jedno, chcę, żeby Jenna żyła i nie obchodzi mnie nic innego.
 Usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi. Odwróciłem się. Za mną stała Meredith ze łzami w oczach. Pokręciła głową i wyszła.
 -Ej, zaczekaj- krzyknąłem i pobiegłem za nią. 
 -Na co mam czekać!? Mogliście mi chociaż powiedzieć, a nie że ja teraz wychodze na jakąś idiotkę!
 -Ej, nie obrażaj się na niego on ją kocha...
 Westchnęła.
 -Rozumiem. Ale mogliście mi powiedzieć. Ty też nie jesteś święty Damon, rozumiem, że on nie chciał mi mówić, ale ty!? 
 -Ale co ja miałem ci powiedzieć?
 -Zejdźcie mi z oczu oboje- warknęła i poszła do recepcji.
 [Elena]
 Nareszcie zadzwonił dzwonek. Wyszłyśmy z Bonnie z klasy i zobaczyłyśmy Caroline, która najwyraźniej przed nami ucieka.
 -Caroline chodź tu!- krzyknęłam. Westchnęła i podeszła do nas.
 -Co ja mam wam powiedzieć?- spytała zrezygnowana.
 -Jak ty w ogóle mogłaś to zrobić? Z Klausem? Serio?- spytałam z obrzydzeniem.
 -A niby w czym Klaus jest gorszy na przykład od Damona?- zapytała zirytowana.
 -We wszystkim!- krzyknęła Bonnie. Spojrzałam na nią zdziwiona.
 -To jest moje życie i mam prawo sypiać z kim chce!- krzyknęła. 
 -Nie mów mi, że ty tego nie żałujesz, błagam- jęknęłam.
 -A czego mam żałować? W łóżku jest zajebisty, poza nim też! W końcu spotkałam faceta, do którego coś czuję, który się dla mnie zmienił, tak jak dla ciebie Damon!- zwróciła się do mnie.
 -Boże Święty mówiłam, że do egzorcysty ją trzeba będzie zabrać- mruknęłam.- Caroline, ale nie rozumiesz jak on nas wszystkich ranił? Niejednokrotnie chciał mnie zabić i nie tylko mnie!
 -Damon też niejednokrotnie chciał mnie zabić- syknęła.
 -Damon to co innego.
 -Wcale nie co innego!
 -Dobra dziewczyny przestańcie!- krzyknęła Bonnie.
 Po chwili zadzwonił jej telefon. Nie chciało mi się w to wsłuchiwać. Potem Bonnie oznajmiła, że musi pilnie iść i wyszła ze szkoły. Nie patrząc na Caroline poszłam pod klasę.
 [Damon]
 Godz. 14.
 Właśnie wypisali Ricka ze szpitala. Pojechaliśmy na cmentarz. Zadzwoniłem do Bonnie i powiedziałem, żeby szybko przyjechała i nie mówiła nic Elenie. Po dziesięciu minutach dziewczyna zjawiła się na cmentarzu. Alarick musiał się napić mojej krwi żeby, jak to ładnie ująć "Połączyć się ze światem umarłych, bo wampiry to po części trupy"- słowa Bonnie. Bennet położyła dłonie na jego skroniach i zaczęła coś tam pieprzyć po łacinie. Saltzman się zachwiał. Spojrzeliśmy w prawo. Stała tam Jenna. Uśmiechała się.
 -Wróciłeś po mnie- powiedziała ze łzami w oczach i rzuciła się w ramiona Rickowi. 
 -Pewnie, że wróciłem- odparł i pogłaskał ją po włosach.
 -Ekhem, a nam to nie łaska podziękować?- spytałem z ironicznym uśmieszkiem.
 -Dzię-ku-ję- odparła i przytuliła się najpierw do mnie, potem do Bonnie. 
 -To wracajmy do domu, jak Elena wróci będzie miała suprajsa- powiedziałem. 
 Wszyscy wsiedliśmy do samochodu. Alarick z Jenną usiedli z tyłu, wolałem nie patrzeć w lusterko...
 [Caroline]
 Wszystko sobie dokładnie przemyślałam. Chcę być z Klausem. Chcę przynajmniej spróbować, żeby potem w przyszłości nie wytykać sobie, że szczęście przeszło mi pod nosem. Ja i Bonnie jakoś też na początku nie byłyśmy zwolenniczkami związku Eleny z Damonem, jednak zaakceptowałyśmy to, przynajmniej ja, bo wiedziałam, że się kochają. Ja jeszcze nie wiem, czy kocham Klausa. Nie wiem co czuję, ale wiem, że nie jest mi on obojętny. 
 Odetchnęłam głęboko i zadzwoniłam do drzwi. 
 -Caroline! Wejdź- powiedział z szerokiem uśmiechem.- Zdecydowałaś?- zapytał niepewnie.
 Pokiwałam głową.
 -I?
 Uśmiechnęłam się.
 -Chcę spróbować- odparłam. Odrazu znalazł się przy mnie Klaus i złożył na moich ustach pocałunek. 
 [Elena]
  Weszłam do domu z dziwnym przeczuciem, że coś się stanie. Nie wiedziałam czy dobrego, czy też nie. Przekręciłam klucze w drzwiach i nacisnęłam klamkę. Zastałam Damona, który siedział z Rickiem na kanapie i oglądali jakiś tam mecz. Udawali normalność, ale widziałam, że powstrzymują się od uśmiechu.
 -Hej kochanie- powiedział Damon, jakby dopiero się skapnął, że weszłam do domu. Przecież słyszał mnie już na podjeździe, coś jest nie tak!
 -Heej... Coś się stało?- spytałam odrazu.
 -Nie, a co się miało stać?- zapytał zdziwiony.
 -Bo widzę, że coś się stało.
 -Hej Elenka, co chcesz na kolację- spytała Jenna, która własnie weszła do salonu.
 -A obojętnie... JENNA!?- pisnęłam i rzuciłam jej się na szyję.- Boże, ale ty przecież... Jak to się stało!?- pytałam płacząc ze szczęścia.
 -Twój chłopak i mój wymyślili ten spisek- odparła i się zaśmiała. 
 -Ale... To przecież niemożliwe... Boże, tak się cieszę!
 -Powinnaś już się przyzwyczaić, że umarli zmartwychwstają- zaśmiał się Alarick.
 -Elena, opowiadaj co u was. Bo to, że jesteś z Damonem, a nie ze Stefanem to już słyszałam- powiedziała podniecona Jenna.
 -Hmm.... A to, że bierzemy ślub cię zainteresuje?- spytałam.
 -Ej stary! Czemu mi nic nie powiedziałeś!? Foch!- krzyknął Rick, a Jenna podeszła do mnie i mnie przytuliła.
 ______________________________________________
 Tak słodko, że aż myślałam, że się porzygam. Nie no żarcik xD Ale jak to pisałam to miałam taki banan na twarzy :) Tak miło się zrobiło...
 Nie przeszkadza Wam, że zmieniłam narrację na pierwszoosobową??? Chciałam zobaczyć, jak mi to wyjdzie i chyba nie najgorzej mi poszło, nie? Tak mi się pisze łatwiej, więc chyba już przy tym zostanę :) 
 I żeby mi było łatwiej rozpisałam sobie dokładnie co będzie w przyszłych rozdziałach i wyszło, że notek bedzie równo 35 :D Więc, jeszcze prawie 10 xd
 Pozdrawiam i zapraszam do KOMENTOWANIA.
 Szczęśliwego nowego roku tak w ogóle :) Ja jestem trochę smutna, bo we wróżbach andrzejkowych mi wyszło, że ktoś kogo kocham wyzna mi miłość do końca roku... Czasu zostaje coraz mniej ;) Życzę miłego Sylwestra z najlepszą ekipą :) <3

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 25


Rozdział 25
 Damon cały czas klęczał i uśmiechał się niepewnie, jakby chciał tym uśmiechem ją przekonać.
 Tymczasem ona intensywnie myślała. Najpierw nie chciał, mówił, że to niepotrzebne. Potem w kłótni powiedział, że napewno jej się nie oświadczy, a teraz... Klęczy przed nią i z jego twarzy można odczytać, że mu zależy. Ale dalej nie wiedziała, czy te oświadczyny są prawdziwe, czy robi to tylko ze względu na nią.
 Spojrzała w jego oczy. Wyrażały obawę, nadzieję, błaganie... I miłość. Kocha go i to jest najważniejsze, a on oczekuje odpowiedzi. Pytanie tylko czy twierdzącej czy przeczącej. No bo może dla niego prościej byłoby, gdyby ona mu odmówiła, a on miałby spokój, bo przecież się starał.
 -Tak- powiedziała łamiącym się ze wzuszenia głosem.
 Porwał ją w ramiona i obkręcił wokół siebie.
 -Naprawde?- spytał z niedowierzaniem, a jego oczy wyrażały bezgraniczne szczęście.- Naprawdę się zgodziłaś?
 -Tak- szepnęła mu do ucha i wtuliła się w jego ramię.
 Ich usta nareszcie się spotkały. Każde z nich było teraz bezgranicznie szczęśliwe. Elena poczuła, że traci grunt pod nogami. Otworzyła oczy i okazało się że jej narzeczony <jak to pięknie brzmi> niesie ją na górę, cały czas nie odrywając się od jej ust. Szybko pozbyli się swoich ubrań. Teraz liczyli się tylko oni. To był ich czas.
 [2 godz. później]
 Narzeczeni?[nie wiem, czy to się tak odmienia] leżeli w łóżku Eleny rozmyślając o ich wspólnej przyszłości.
 -Na kiedy planujesz ten ślub?- spytała patrząc w jego oczy.
 -Nie wiem, może tak środek sierpnia?- zaproponował.
 -Czemu nie wcześniej?
 -Bo jeśli weźmiesz ślub jeszcze w roku szkolnym to wszyscy pomyślą że jesteś w ciąży. Zmierzchu nie oglądałaś?
 -A lipiec?
 -Ale żeby małżeństwo było udane w nazwie miesiąca musi być literka "R".
 -Nie wiedziałam, że taki przesądny jesteś...
 -Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz- odparł i pocałował ją w policzek.
 -A kogo weźmiemy na świadków?
 -Ja Ricka.
 -A ja... Hmmm.... Nie wiem- przyznała.- Nie mogę wziąć Bonnie ani Caroline, bo wtedy ta druga będzie obrażona... Zresztą one będą druhnami.
 -A ja myślałem, że Stefan będzie druhną- prychnął.
 -Hahaha, bardzo śmieszne... On nie ma prawa zepsuć nam tego dnia.
 -Nie zaprosisz Stefcia? Łał, robisz postępy.
 -Dziękuję. Wracając do tematu... Może Meredith?
 -Ale to jest moja kochanka! Wczoraj wyznałem jej miłość!
 -No wiesz ty co? Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, a ty już mnie zdradzasz!?- udała rozpacz.
 -Niedługo będziemy, więc co za różnica.
 -Ranisz!
 Oboje się zaśmiali.
 -Ej, ale wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził?-- spytał.
 -Oczywiście, że wiem...
 -To dobrze. A kogo zaprosimy?
 -No wszystkich... Alarick, Meredith, Jeremy, Bonnie, Caroline, Susan, Megan, Mindy... Ktoś jeszcze?
 -Logan?
 -To frajer, zdradził Caroline!
 -No i? Jest spoko, poza tym, to nasz ślub, nie jej.
 -Wrócimy jeszcze do tego. Ktoś jeszcze?
 -Rebecca...?- powiedział Damon i zaraz tego pożałował.
 -Chcesz zaprosić tę zdzirę na nasz ślub!?"
 -To moja przyjaciółka...
 -To w takim razie ja zaproszę Stefana!
 -Dobra, chętnie zobaczę jego reakcję na wiadomość o tym, że będziesz na zawsze moja...
 Pokazała mu język.
 -O i może Elijah?- spytał Damon.
 -Ok...
 -I Klausa, Kola, Kathrine...
 -Nie rozpędzaj się, co kochasiu?
 -Żartowałem tylko.
 -To przestań, bo masz strasznie głupie pomysły.
 -Przepraszam.
 -Wiesz, że cię kocham...
 -Wiem- powiedział i pocałowali się.
 [Caroline]
 Blondynka wstała by otworzyć drzwi.
 -Klaus!?- krzyknęła gdy zobaczyła go stojącego przed jej drzwiami. Był w swoim ciele, nie już w ciele Tylera.- Po co tu przyszedłeś!? Skąd wiedziałeś, gdzie jestem!?
 -Mindy mi powiedziała.
 -A po co!?
 -Żeby mi dać szanse wszystko naprawić.
 -Nic już nie naprawisz. Za bardzo mnie zraniłeś, mnie i bliskich mi ludzi!
 -Chciałem cię przeprosić...
 -Miło. A wiesz chociaż za co!?
 -Za to, że przespałem się z tobą... I to w ciele Lockwooda, wiedziałem jak to cię zrani, a mimo to... Zrobiłem to. Ale dlatego, ze nie mogłem się powstrzymać, bo cholernie mi na tobie zależy Caroline.
 Blondynka popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
 -I czego ty się spodziewasz!? Że rzucę ci się na szyję i będę ci wdzięczna, że w ogóle umiesz przyznać się do błędu!?
 -Tak- odparł i się uśmiechnął.
 -Jesteś poprostu bezczelny- syknęła. Miała ochotę go spoliczkować.
 -Caroline, proszę wybacz mi...
 -Dobra. Wybaczam. I co w związku z tym? Przyjaźń na wieki?
 -Caroline wiem, jak bardzo mnie nienawidzisz, ale daj mi to naprawić. Ja wiem, masz prawo mnie nienawidzić..
 -Naprawdę? Jakiś ty łaskawy, dziękuję.- przerwała mu.
 -Masz prawo mnie nienawidzić, ale to do niczego nie prowadzi.
 -I co?
 -Może spotkajmy się jutro?
 -Ale po co do cholery!?
 -Żeby uczcić to, że mi wybaczyłaś.
 -Boże Klaus... Dlaczego tak ci na tym zależy?- westchnęła.
 -Mówiłem już. Bo zależy mi na tobie- odparł i się uśmiechnął.
 -Dobrze. Jutro o 16, może być?
 -Pewnie! Caroline, nawet nie wiesz jak się cieszę- powiedział i pocałował ją w policzek.
 -A może... Wejdziesz już teraz?- spytała.
 -Chciałbym, ale nie jestem zaproszony i nie mogę, ale może pójdziemy do mnie?
 -Ok, zaczekaj, tylko wezmę kurtkę.
 [Delena]
 Elena stała w kuchni i przygotowywała kolację, żeby chociaż prowizorycznie upodobnić się do normalnych ludzi. Brakowało jej człowieczeństwa, ale podobało jej się też bycie wampirem, szczerze myślała, że będzie to gorsze.
 Damon podszedł do niej i objął ją od tyłu za talię.
 -Nie mogę uwierzyć, że zostaniesz moją żoną- powiedział i pocałował ją w szyję.
 -Jeszcze wszystko może się zmienić, także się staraj- odparła, ale się uśmiechnęła.
 -Starać to ja się będę nawet już po ślubie.
 -Ale... Wcześniej nie chciałeś ślubu, skąd ta nagła zmiana?- spytała patrząc w jego twarz.
 -Poprostu przemyślałem to wszystko i doszedłem do wniosku, że też tego chcę. A to, że miałem wachania to... Nie to, że nie chciałem, to jest poprostu ważna decyzja, której nie można sobie od tak podjąć. Ale teraz myślę, że to było głupie z mojej strony, bo przecież to oczywiste, że cię kocham i że chcę spędzić z tobą wieczność- mówił sunąc ustami po jej szyi.
 -Ale teraz już masz pewność?
 -Gdybym nie miał, nie prosiłbym cię o rękę.
 -No tak- odparła. Reszta wieczoru minęła spokojnie, zjedli kolację, obejrzeli jakiś film (Damon chciał ją namówić na ProjectX, ale ona twierdziła, że woli coś spokojniejszego),a  potem położyli się spać wtuleni w siebie nawzajem.
 [Klaroline]
 Dwójka siedziała w salonie Klausa. Pili wino, rozmawiali, śmiali się... Ku jej zdziwieniu było naprawdę miło.
 -Ej przejrzałam cię! Chcesz mnie upić!- krzyknęła kiedy wampir nalewał jej kolejny kieliszek, ale zaraz potem zaczęła się śmiać.
 -Ja??? Ależ skąd...?- dziewczyna przymrużyła oczy.- A jeszcze tego nie zrobiłem?- spytał z niewinnym uśmieszkiem.
 -Cham!- krzyknęła i walnęła go w ramię poduszką leżącą na kanapie.
 -Miło mi.
 -Wiesz, nigdy nie przypuszczałam, że można z tobą normalnie pogadać- powiedziała po namyśle i upiła łyk wina z kieliszka.
 -Nawet nie wisz ile to dla mnie znaczy, zwłaszcza z twoich ust...
 Zaczął przybliżać swoją twarz do jej. Słyszał jej przyspieszony oddech i bicie serca.
 -Klaus my... Nie możemy...
 -Przecież oboje tego chcemy.
 -No tak, ale...
 -Ha!- ucieszył się.
 -A tobie co?
 -Nic, poprostu przyznałaś się w końcu, że chcesz- odparł z triumfalnym uśmiechem.
 -A ty nawet w takiej chwili nie umiesz być poważny?
 -W takiej czyli w jakiej?
 -Idiota- prychnęła.
 Na to przybliżył się do niej i pocałował nie czekając na pozwolenie. Zaskoczyło go, że odwzajemniała pocałunki i to z jeszcze większą pasją. Bał się, że to tylko sen, że zaraz się obudzi i powróci szara rzeczywistość, w której wszyscy, łącznie z Caroline go nienawidzą.
 Podniósł ją, ani na chwilę nie odrywając swoich ust od jej i zaniósł do sypialni. Ściągnął jej koszulkę, składając pocałunki na jej rozpalonych ramionach, biuście i idealnie płaskim brzuchu. Blondynka nie pozostając mu dłużna rozpięła jego koszulę i wodziła ustami po jego klatce piersiowej. Po chwili oboje byli pozbawieni ubrań... i stało się.
________________________________________________________
Jedyny komentarz jaki mam do tego rozdziału to: przepraszam, że nie umiem pisać. 

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 24


Rozdział 24
 -Hej- powiedział Damon, kiedy znalazł się w Grillu i usiadł naprzeciwko Caroline. 
 -Dlaczego chcesz na to pozwolić!?- krzyknęła.
 -Ale na co?
 -Nie wiesz!? Na to, żeby ona umarła, jak możesz kurwa, no?! Powinieneś się starać jakoś to wszystko odkręcić...- mówiła chaotycznie.
 -Elena nie umrze- powiedział wampir.
 -Co? Jak nie umrze, przecież mi mówiła...
 -Nie umrze, bo to ja umrę.
 -Ale... Ale Damon, czemu ty już z góry założyłeś, że nic się nie da zrobić? Trzeba szukać jakiegoś rozwiązania... Powiedzieć Bonnie...
 -Napewno nie Bonnie. A po drugie, rozmawiałem z Tatią i ona przez stulecia szukała czegoś, żeby jej potomkinie nie musiały przeżywać tego co ona. Ale niestety, nie ma sposobu, żeby to ominąć.
 -Ale Elena musi żyć...- wyjąkała.
 -Będzie. Nie martw się Caroline.
 -Ale wtedy ty...
 -Ja już się nażyłem. A, i plis, nie mów Elenie, o tym, że to ja chcę... 
 -Dobra...  A i mam jeszcze jedną sprawę... Czemu nie chcesz się ożenić z Eleną?- spytała. Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale nie za bardzo wiedział co. 
 -To nie tak, że nie chcę...- wydukał w końcu. 
 -A niby jak!? Ona mi tu prawie płacze, że ci na niej nie zależy a ty co!? Powinieneś się trochę bardziej o nią postarać! To, że jesteście razem, nie znaczy, że tak będzie już zawsze!
 -No to co ja mam niby zrobić!?
 -Oświadczyć się jej!
 -No... Dobrze, ale czy ona w ogóle tego chce, czy chce poprostu świadomości, że zrobię wszystko co ona wymyśli?
 -No chce idioto! I co mi po tym, że ty jej się teraz oświadczysz, jeśli tego nie chcesz i robisz to z przymusu!?
 -Ale ja chcę, tylko...
 -To czemu jej wczoraj powiedziałeś, że nie chcesz?
 -Nie powiedziałem, że nie chcę, tylko że to ja powinienem zaczynać ten temat.
 -To czemu nie zaczynałeś?
 -No nie myślałem jeszcze o tym. Myślałem, że taki związek narazie nam wystarczy. 
 -Mi by wystarczył, ale wiesz jaka ona jest. 
 -Jest cudowna. A i Caroline, ja już pójdę. 
 -No idź ją uszczęśliwiać, idź. Ale szczerze... Nie chcesz tego robić, nie?
 -Nie, ale kocham Elenę i jeśli to ją uszczęśliwi to zrobię to z przyjemnością. 
 -Matko, Damon, czemu nie ma więcej takich jak ty?- spytała z rozżaleniem. 
 -Bo ja jestem jedyny w swoim rodzaju- odparł z dumnym uśmiechem. 
 -No weź mnie chociaż nie dołuj... Ja to nigdy nie znajdę faceta...- powiedziała z miną jakby miała się rozpłakać. 
 -A Klaus?
 -WTF!?!?!?!?- krzyknęła oburzona.
 -No co? To, że go nie trawię to jedno, ale... Musze przyznać, że jesteśmy trochę podobni do siebie charakterem. A on chyba do ciebie coś czuje...
 -Żartujesz!? On jest dupkiem, a ty...
 -Ja też- przerwał jej.
 -No tak, ale ty w dobrym znaczeniu. 
 -Wiem. Jestem taki idealny. 
 -Ten idiota przespał się ze mną i to w ciele Tylera! Gdyby mu na mnie zależało, to by tego nie zrobił...
 Damon chciał coś odpowiedzieć, ale w jego kieszeni zawibrował telefon.
 -Tak skarbie?- spytał.
 -Kiedy wrócisz? Nudzi mi się...
 -Już kochanie, zaraz będę- odparł.- Ja już muszę spadać. Pa Caro!
 -Pa i... Pamiętaj co ci powiedziałam!- pogroziła mu palcem. 
 -Oczywiście- powiedział i wyszedł z Grilla. Tak naprawdę miał już kupiony pierścionek, na wszelki wypadek, ale wtedy jeszcze nie wiedział, czy tego chce. Teraz był pewny. Może nie tyle pewny, co zdecydowany, że to zrobi. Jeśli to ma uszczęśliwić jego miłość. I do tego jeszcze noc poślubna... Mmmm...
 Właściwie nie wiedział czemu, ale nie widział siebie w roli męża. Kiedyś- owszem, marzył o rodzinie, dzieciach.... Ale to wszystko się zmieniło, kiedy został wampirem. Teraz odpowiadał mu namiętny związek, niepewność jutra, a kiedy się pobiorą, wszytsko stanie się jasne i będzie musiał być odpowiedzialny. I tak już się zmienił w "lepszą wersję Stefcia"- jak to on określał. Jednak bał się, że małżeństwo przyniesie... Taką rutynę. 
 Nawet się nie zorientował, kiedy stał już pod domem. Wysiadł z samochodu i wziął głęboki oddech. Wbiegł do domu i zapukał do drzwi ich wspólnej sypialni.
 -Proszę- powiedziała wampirzyca. 
 -Hej kotku- odparł Damon.
 -Nareszcie jesteś...- mruknęła i uwiesiłamu ręce na szyi, a on objął ją za talię. - Jak tam u Caroline?
 -A dobrze...- odparł.- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć... Dlaczego się śmiejesz!?- spytał zirytowany.
 -Bo kłamiesz!- odpowiedziała.- Powiedziałeś, że idziesz do Ricka, zanieść mu jakąś tam książkę! Gdzie ty w końcu byłeś!?
 -No spotkałem się z Caroline, ale czemu się tak denerwujesz? 
 -Bo ci nie wierzę!- krzyknęła
 -Trochę więcej zaufania...- próbował się uśmiechnąć, żeby załagodzić sytuację. 
 -Więc czemu powiedziałeś, że idziesz do Ricka?!
 -Bejbi, bo Caroline... No, chciała, żeby ci nic nie mówić... Ale spotkałem się tylko z Caro, przysięgam!
 -A po co niby!?
 -Bo ona miała do mnie pretensje, czemu ci się nie oświadczyłem!- wypalił i kiedy zorientował się co powiedział, spuścił wzrok.
 -I co? Teraz oświadczysz mi się tylko dlatego, że Caroline ci tak powiedziała?!
 -A może w ogóle tego nie zrobię? Zawsze liczy się tylko to co ty chcesz!
 Wampirzyca prychnęła i odwróciła się do wyjścia.
 -Ej, kochanie, przepraszam...
 -Właśnie udowodniłeś jak ci na mnie zależy.
 -Gdzie pójdziesz?
 -Do Bonnie! 
 -Elena...
 -Nie Damon! 
 I wyszła. Damon nie wiedział co robić, nie będzie jej szukać przecież na siłę... Da jej trochę czasu i kiedy wróci to z nią porozmawia.
 [Next Day]
 Całą noc plotkowały z Bonnie. Elena wyżaliła jej się na Damona, a Bonnie odziwo powiedziała, że "Damon to naprawdę fajny facet i powinnać go docenić". Sama już nie wiedziała co myśleć. Raz najchętniej by się pozabijali, a teraz go broni!? Bez sensu.
 Wracając do rzeczywistości, Elena siedzi teraz z Bonnie i Caroline na hiszpańskim. Nagle w kieszeni zawibrował jej telefon. Szybko się rozłączyła.
 Następnie przyszedł SMS. Od Damona.
 Gdzie jesteś? I będziesz dzisiaj w domu?
 Westchnęła.
 Będę. I jestem w szkole tłumoku! <takie coś, czego ty pewnie nie zdałeś> ...
 Dzięki, wiesz, naprawdę... ;P
  [5h później ;P]
 Elena stanęła w progu swojego domu. Wiedziała, że czeka ją ciężka rozmowa z Damonem, ale chciała się z nim pogodzić za wszelką cenę.
 -Damon?- spytała.- Ja przemyślałam sobie to wszystko i... Chciałam cię przeprosić. Masz rację, zachowuję się jak rozkapryszony bachor, wszystko zawsze musi być po mojej myśli i w ogóle nie słucham ciebie, a jak chcesz coś innego, to się obrażam..
 Wampir znalazł się przed nią i odgarnął jej włosy za ucho.
 -Skarbie, teraz ja ci coś powiem. Ja też przemyślałem sobie to wszystko. Kocham cię, najmocniej na świecie. I zrobię wszystko by cię uszczęśliwić... I doszedłem do wniosku, że ja też tego chcę...- powiedział, a dziewczyna spojrzała się na niego zdziwiona. Sam nie wiedział, że to będzie takie trudne. Gdzie ta pewność siebie? 
 Ukląkł przed nią i otworzył czerwone zamszowe pudełeczko z pierścionkiem. Elena wstrzymała oddech. Można było usłyszeć szybkie bicie jego serca. Czuł, że gdy się tylko odezwie, głos zacznie mu drżeć. 
 -Eleno Gilbert, czy uczynisz mi ten zaszczyt i poślubisz mnie?- spytał łamiącym się ze stresu głosem. 
 Brunetka zamarła i przeszukiwała zakamarki pamięci w poszukiwaniu odpowiedzi...
___________________________________________________
Dadadadammmmm.... ^^ Zaskoczyłam Was? Mam nadzieję *.* Najpierw może wyjaśnię, dlaczego wczoraj nie dodałam?
Miałam dodać, ale: przypomniało mi się, że nie zrobiłam matmy. A kiedy już ją zrobiłam było za 10 20. A akurat wtedy na TVP1 leciał magazyn Szlachetnej Paczki, zamierzałam to olać, ale jak zobaczyłam kto się wypowiada to musiałam zostawić <3 <wskazówka kto: mam tego kogoś w awatarze na gg> ^^ A potem od 20:00 była Kobieta Kot, a jest to 1 z 4 moich ukochanych filmów, więc nie było mowy nie obejrzeć :D
A oto pierścionek zaręczynowy Elki <3

Mam nadzieje, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem. Następny już na 100% pojawi się w terminie :D Pozdrawiam :D
KOMENTUJCIE!!! ;**********

wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 23




Rozdział 23
 Elena obudziła się w ramionach Damona. Spędzili wczoraj cudowną noc... Ach, z nim każda noc była cudowna! On był cudowny! Jedyny, wyjątkowy i tylko jej...
 No właśnie. Nie rozmawiała z nim wczoraj o ślubie, bo po co znowu drążyć ten temat? Skoro dla niego ślub nie ma żadnego znaczenia i nie chce, więc... Po co? Nie będzie mu przecież kazała się z nią orzenić! 
 Właśnie dostała SMS-a od Caroline:
 Przejdziemy sie na zakupy? Musze kupic jakas kiecke na bal absolwentow :) Plisssska ;***
 OK ;)- odpisała niechętnie Elena. Ostatnie o czym marzyła to wyjście na zakupy. I to jeszcze z Caroline! Jest świętną przyjaciółką, ale... Na zakupach jest strasznie męcząca. 
 Super! To o 12 pod galeria??? 
Yhym... *.*
 I na tym się skończyła ich jakże głęboka i ciekawa konwersacja. 
 Postanowiła się ubrać i wyszykować, została jej tylko godzina.  Po dokładnym przeszukaniu szafy zdecydowała się na niebieską koszulę i różowe jeansy i brązowe, zamszowe botki.
Potem weszła do łazienki wziąć prysznic. Po dziesięciu minutach wyszła i zaczęła się malować. Damon cały czas spał. Negle Elena wpadła na niecny pomysł. Wzięła do ręki swoją najbardziej cukierkową, różową szminkę i podeszła do śpiącego wampira. Zbliżyła szminkę do jego ust i chciała go pomalować, ale złapał ją za rękę.

 -Elena co ty robisz?- spytał zaspanym głosem.
 -Emmm.... Nic!- odparła i wybuchnęła śmiechem. Damon wyrwał jej szminkę i pomalował ją po twarzy.- No ej Damon co ty robisz!? Wiesz jak to sie ciężko zmywa!?- krzyknęła, ale widząc jego słodką minkę zmiękła i umyślnie pocałowała go w usta zostawiając różowy ślad szminki.
 -No weź!
 -Czyli mam cię nie całować?
 -Tego nie powiedziałem- odparł z uśmiechem.- A ty gdzie się wybierasz?- spytał widząc, że Elena jest już ubrana. 
 -Z Caroline na zakupy. Musi sobie kupić sukienkę na bal absolwentów... Może i ja sobie kupię.
 -Świetnie. Poszedłbym z wami, ale... Nienawidzę zakupów, więc zostanę w domu.
 -A szkoda, bo wiesz, pójdziemy do takiego sklepu z bielizną...
 -A to idę!
 -Nie, za późno. Przykro mi kochanie.
 -No ale weź!
 Dziewczyna zostawiła to bez odpowiedzi i poszłą zmyć szminkę z twarzy.
 -Pa- powiedziała i podeszła by pocałować go w policzek.
  I wyszła z domu. Wsiadła w samochód i pojechała pod galerię, gdzie czekała już na nią Caroline.
 -Hej- powiedziała.
 -Hej- odpowiedziała Elena.
 -To idziemy?
 -Jasne.
 Po około godzinie dziewczyny miały już wybrane sukienki. Chciały isć jeszcze na dalsze zakupy, ale stwierdziły, że odpoczną przy kawie. Brunetka przez cały czas była jakaś taka podłamana.
 -Ej, Eli, czemu jesteś smutna?- spytała Caroline.
 -No wiesz mam mały problem... Z Damonem...
 -Ten koleś to ma Problem na drugie imię. A tak poza tym, to jaki możesz mieć z nim problem? Jesteście w sobie zakochani do szaleństwa, tylko czekać, aż staniecie na ślubnym kobiercu, będziecie zawsze razem!
 -Tylko na tym polega problem. On nie chce ślubu.
 Caroline spojrzała na nią wielkimi oczami.
 -Jak to?? ON nie chce!? 
 -W sumie może to i dobrze. I tak zostało mi tylko kilka miesięcy życia więc...
 -Co kurwa!? Jak kilka miesięcy!?
 -Nieważne, Caro... I tak nie można już nic z tym zrobić...
 -Elena! Jestem twoją przyjaciółką i chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje! Jak może ci zostać kilka miesięcy życia, jesteś wampirem...- blondynka miała łzy w oczach.
 -To jest klątwa. Petrove, które znajdą miłość, stają przed wyborem: Albo zginiesz ty, albo osoba, którą kochasz. Wybór był prosty, Damon nie może umrzeć. Nie w takim celu, nie za mnie! Jak mogłabym żyć, ze świadomością, że zginął za mnie? Poprostu... Nie potrafię...
 -A jak Damon ma żyć ze świadomością, że stracił ciebie?
 -Nie wiem...
 -On już stracił wiele osób, naprawdę chcesz mu dodawać cierpienia?
 -Czyli uważasz, że to on powinien umrzeć?
 -Uważam, że nie powinniście się poddawać i szukać lekarstwa!
 -Na to nie ma lekarstwa. Tatia i Katherine też szukały i się nie udało.
 -Pytałaś Bonnie?
 -Nie chcę, żeby wiedziała. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział. I proszę, nie mów nikomu.
 -Kto wie?
 -Ty, ja Damon i Tatia.
 -Aha- odpowiedziała Caroline. No bo co jeszcze miałaby powiedzieć?
***
 Damon wstał z łóżka około 14. Zszedł na dół. Wszedł do kuchni, gdzie czekała na niego krew w kieliszku, która wczoraj miała służyć za wino, ale jakoś tak się złożyło, że nie zdążyli go wypić. Opróżnił orazu dwa kieliszki. Usiadł w salonie na kanapie, zastanawiając się, co mógłby w taki piękny, słoneczny dzień porobić. Szczerze mówiąc, siedzenie w Grillu już go znudziło. Zwłaszcza gdy nie ma Ricka. No właśnie! Odwiedzi swojego biednego przyjaciela w szpitalu! Poszedł tylko się ogarnąć, wziął prysznic, ubrał się i pojechał do szpitala.|
 -Hej Meredith- przywitał się na wejściu z pielęgniarką.
 -Hej Damon. Ty do Ricka?
 -Nie... Do ciebie... Chciałem ci powiedzieć, że cię kocham. Nie mogę bez ciebie żyć. Moje serce bez ciebie umiera...- powiedział całkiem poważnie.
 -A ty chory jesteś?- spytała Meredith z wyrazem twarzy <WTF>. 
 -Żartowałem- dodał Damon i zaczął się śmiać ze swojej zajebistości. 
 -Rick leży w sali nr sześć- powiedziała.
 -Wiem- odparł wampir i skierował się do sali nauczyciela.- Witaj Rick- powiedział i usiadł na niewygodnym krześle obok łóżka.
 -Hej Damon.
 -Co tam? Poza tym, że pewnie strasznie ci się tu nudzi...
 -A ok... Dzięki że przyszedłeś. Chciałem z tobą pogadać. 
 -Aha. A na jaki temat?
 -Bo mi się dzisiaj śniła Jenna.
 Damon spojrzał na niego ponaglająco.
 -I?- spytał w końcu.
 -I powiedziała, że będziemy potrafili ją ożywić. Oczywiście z pomocą Bonnie.
 -No to czemu jesteś taki przybity? Ciesz się, twoja dziewczyna wraca do żywych! A właśnie... Co z Meredith?
 -No własnie. Nad tym się zastanawiam. Przecież nie mogę jej tak poprostu zostawić, była ze mną w ciężkich chwilach, kiedy byłem samotny, kiedy byłem chory psychicznie...
 -Jakbyś teraz to nie był- prychnął Damon.
 -Dzięki. Naprawdę bardzo się cieszę, że bierzesz na poważnie moje problemy i chcesz mi pomóc. 
 -Sory. Czyli co, zastanawiasz się, czy ją w ogóle ożywić, tak?
 -Nie. To oczywiste, że ją ożywię. Nie mogę myśleć tylko o sobie, przecież Elena i Jeremy bardzo jej potrzebują. A co zrobić z Meredith i Jenną pomyślę... Kiedy już będzie po wszystkim.
 -A jak niby ma wyglądać to ożywianie?
 -Jestem z nią połączony, na podstawie tego snu. Wiesz, czasami osoba zmarła przychodzi do osoby, którą kocha i wtedy ta osoba może ją ożywić. Bonnie musiałaby mnie przenieść do tych... Zaświatów, w których jest Jenna. Wtedy ja mam z nią wrócić, czy jakoś tak.
 -Łał. To jest mocno pogmatwane. Ale chcesz, żeby ona wróciła?
 -Pewnie, że chcę.
 -Kochasz Jennę?
 -Kocham.
 -Bardziej niż Meredith?
 Milczał.
 -Ludzie, czy u was to niezdecydowanie jest rodzinne!?
 -Ale ja nie jestem spokrewniony z Eleną. 
 -To co, ale z nią mieszkasz i to wszystko przeszło teraz z niej na ciebie.
 -Ciekawa teoria.
 W tej chwili do sali weszła Meredith.
 -Jak się czujesz Rick?
 -Świetnie. Dzięki.
 -Czy ty wiesz, że ten idiota mi wyznał miłość!?- spytała ze śmiechem wskazując na Damona.
 -Te, chamie, nie poczułeś się? Dziewczynę mi odbijasz?
 -Oj no wiesz... 
 Po chwili całe towarzystwo się śmiało. Pogadali jeszcze chwilę, a potem Damon wyszedł. Dostał SMS-a od Caroline. Mieli się spotkać za godzinę i nie mówić nic Elenie.
 ***
 Elena siedziała w swoim pokoju. Właśnie wróciła z zakupów, jej sukienka wisiała na wieszaku i prezentowała się w całej okazałości. Czekała tylko na Damona. Nie wiedziała czemu nie było go w domu, czy on chociaż raz nie mógł poczekać?
 -Kochanie- powiedział Damon w progu pokoju.- Wróciłem, ale zaraz będę musiał znowu iść- powiedział smutnym głosem.
 -Czemu?- jęknęła.
 -No bo... Bo Alaric mnie prosił, żebym mu zaniósł... Tą, no... Książkę! 
 -Jaką?
 -Nie wiem, leży podobno na jego biurku.
 -Aha. No to ja pójde z tobą.
 -Nie! Ja pójdę sam.
 -Czemu?
 -Ja... Bo... Bo nie potrzebnie będziesz się fatygowała, zostań w domu, ok? Ja niedługo wrócę- powiedział po czym pocałował ją w policzek i wyszedł.
________________________________________________________
Od teraz będą krótsze rozdziały, bo nie mam weny -.-' ... A jakbym miała robić dłuższe to bym nie zdążyła. Bardzo ucieszył mnie ogrom komentarzy pod ostatnim rozdziałem <ironia> ;D Zastanawiam się, czy to jeszcze ma sens... Jestem bardzo przywiązana do tego bloga i do pisania, ale... Chciałabym stworzyć coś swojego ze swoimi bohaterami, a ja nie potrafię pisać dwóch opowiadań jednocześnie, bo zawsze mi się któregoś odechce. Ale nie mogę teraz tak poprostu tego skończyć ;) Dokończę to co zaczęłam. :)
Pozdrawiam kotki ;*******
Ps. Z głosowania wyszło, że chcecie te zdjęcia w rodziale :) Więc proszę bardzo :D



niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 22


Rozdział 22
 Damon padł na ziemię, w momencie, kiedy do magazynu wpadli Bonnie, Alaric i Jeremy.
 -Wiedziałem, że coś się stanie!- krzyknął Rick widząc przyjaciele leżącego z kołkiem wbitym w pierś. 
 Rozejżeli się i zobaczyli Elenę, całą we łzach jak patrzy z rozpaczą na ukochanego. Kilka metrów od niej stał Stefan.
 -Miło, że nas w końcu odwiedziliście- zwrócił się wampir do przybyłych.- I... Eleno, teraz się naucz, że ja zawsze dotrzymuję obietnic. Obiecałem, że go zabiję? Zabiłem. Teraz kolej na ciebie. 
 -No chyba cię posrało Salvatore!- krzyknął Alaric i chciał wystrzelić do niego z kuszy, ale... Nie mógł jej odblokować. Szarpał się z nią już dobre kilka sekund, aż przerwał to szyderczy śmiech Stefana.
 -Saltzman... Uważasz, że tym śmiesznym urządzeniem mi coś zrobisz? A ty Bonnie nie używaj teraz na mnie czarów, bo to ci się i tak nie uda. Pewna znajoma czarownica w zamian za.. Życie- uśmiechnął się.- Rzuciła na mnie zaklęcie, polegające na tym, że zabić mnie może tylko wampir. Dlatego najpierw rozprawiłem się z Damonem, kochani. Jeszcze jakieś pytania?
 -Czego ty chcesz Stefan?- spytała żałośnie Bonnie.- Zabiłeś Damona... Czego jeszcze chcesz od nas? 
 -Oj Bon, jakie to słodkie... Nie rozumiecie, że przyjeżdżając tu z tym dupkiem, popełniliście największy błąd w swoim życiu? Wszyscy umrzecie- wysyczał.- A zaczniemy od... Bonnie?
 Złapał ją brutalnie za rękę i przyciągnął do siebie. Przez cały ten czas Elena próbowała zerwać liny, niestety bez skutków.
 W momencie, kiedy Stefan już prawie wbił kły w szyję Bonnie, do ściany przydusił go Damon.
 -Jak ty? Przecież ty nie żyjesz!
 -To masz chyba zeza, bo nie trafiłeś w serce- wysyczał Damon przy jego uchu i skręcił mu kark.- Szybko, Rick, albo ktokolwiek, odwiążcie Elenę!
 Jeremy podbiegł do siostry, a Bonnie patrzyła na Damona jakby nie wiedziała, co ma powiedzieć. 
 -Nie ma za co- powiedział, jakby do siebie, jakby do niej, nie doczekawszy się podziękowań. W sekundę chłopak znalazł się przy Elenie i wziął ją na ręce. Ta wtuliła się w jego ramię i rozpłakała się. 
 -Boże Damon... Ty... Żyjesz...- mówiła ze łzami w oczach. 
 -Byle Stefan sobie ze mną nie poradzi- odarł z łobuzerskim uśmiechem. 
 Elena czule przytuliła się do chłopaka dalej mocząc mu koszulkę.
 -Jedźmy już do domu- powiedział Saltzman i potem wszyscy skierowali się do samochodu. Damon, Elena i Bonnie usiedli z tyłu, odziwo Damon usiadł po środku. Wampirzyca cały czas opierała się o ramię brueta i po kilku minutach zasnęła. 
[5 godzin później]
 Jeremy, Elena i Alaric poszli do domu, a Damon zdecydował się odwieźć Bonnie. Przez cały czas się do siebie nie odzywali. Damon był zły na nią, bo nawet mu nie podziękowała. 
 -Damon?- spytała mulatka.
 -Hm?
 -Dlaczego... Dlaczego kiedy Stefan w ciebie rzucił tym kołkiem i cię nie zabił, to ty odrazu się an niego nie rzuciłeś, tylko pozwoliłeś mu prawie mnie zabić!?
 -No ale widzisz, jaki był dreszczyk emocji? No bo to jak taki matrix, że ja, tak w ostatniej chwili, że wszyscy ło, Damon jest super i w ogóle...
 -Powiedz prawdę.
 -Ja... Nie miałem siły wstać- odparł po chwili wachania.
 -Jak to nie mogłeś? Przecież jesteś sliny, pijesz ludzką krew, nie trafił w serce, więc nie powinno się nic stać.
 -Tak, ale po pierwsze, to ten kołek był nasączony werbeną, a po drugie... Ja nie jadłem od trzech dni, przez to byłem słabszy...
 -Nie no, super, jedzie się zabijać z bratem wampirem, ale jest słaby, no zajebiście!- skomentowała to wszystko Bonnie.
 -Mogłabyś chociaż podziękować, wiesz!? Uratowałem ci życie!
 -Gdyby nie ty, to moje życie w ogóle nie byłoby zagrożone!
 -Tak tak, oczywiście, wszystko zawsze najlepiej zwalić na mnie!
 -Oj już zamknij się!- powiedzieli oboje w tym samym czasie. Po chwili znaleźli się pod domem Bonnie. 
 -Wysiadaj- burknął Damon. 
 -Słuchaj ja... Może nie jest między nami najlepiej, ale... Dziękuję- powiedziała szczerze Bonnie i chciała wyjść. Damon zatrzymał ją, za nadgarstek. Nie wiedział, czemu to zrobił. Spojrzał jej w oczy i przyciągnął do siebie, składając na jej ustach pocałunek. Ku jego zdziwieniu, Bonnie nie protestowała. 
 -Dobranoc- powiedział, kiedy skończyli, a Bonnie wyszła z auta. 
 "Czemu ja to do cholery zrobiłem?! Przecież jej nienawidzę!"- krzyczał na siebie w myślach Damon. Miał straszne wyrzuty sumienia wobec Eleny. No kurde, całował się, bądź co bądź, z jej najlepszą przyjaciółką! A czemu to zrobił? Sam nie wie, może to chwila słabości, a może... Może sam już nie wie! 
 Zajechał pod dom i zapukał. Drzwi otworzyła mu ciemnowłosa wampirzyca, jego miłość, sens jego życia... 
 -Damon, wszystko ok?- spytała go, kiedy ten patrzył tylko z bólem w jej twarz.
 -Tak,poprostu nie mogę przeżyć, że tyle dzisiaj przeze mnie przeszłaś...- skłamał, chociaż było to poniekąd powodem jego zestresowania. 
 -To nie twoja wina i nie wracajmy do tego, ok?- spytała zmuszając się do bladego uśmiechu. Weszli do pokoju Eleny. Wampir zdjął spodnie i bluzkę i w bokserkach położył się spać, a ona ubrała jego t-shirt, który, jak sądziła był najwygodniejszy do spania. 
 Dziewczyna wtuliła się w ramiona swojego chłopaka wdychając zapach jego kuszących perfum.
 -Kocham cię- wyszeptała całując go w policzek.
 -Ja ciebie też- odparł nadal zestresowany tym incydentem z Bonnie...
 Po kilku minutach oboje zasnęli, zmęczeni wyczerpującym dniem. 
 [The Next Day ;)]
 Elenę obudził dzwonek do drzwi. Pobiegła w koszulce Damoa na dół i otworzyła. Przed jej drzwiami stała jej blond włosa przyjaciółka.
 -Caroline!- krzyknęła i uśmiechnęła się przyjaźnie. Po chwili trwały już w przyjacielskim uścisku.- Tęskniłam!
 -Ja też Elena, ja też... - odparła tamta z uśmiechem. 
 -Jak to możliwe, że przyjechałaś? To znaczy... Dlaczego? Przecież cała rada wie o wampirach.
 -Tak, ale nic sobie z tego nie zrobili za bardzo. Ja i Tyler nikogo nie zabijaliśmy, więc...
 -Na długo zostaniesz?
 -Myślałam, żeby zostać do końca roku szkolnego, wrócę tutaj do szkoły- odparła wampirzyca z uśmiechem.
 -Boże, Caro, to cudownie!- krzyknęła brunetka i przytuliła ją znowu do siebie. 
 -Dobra, ja muszę lecieć, jeszcze się z mamą nawet nie widziałam.
 -Ok, pa... Może wpadniesz wieczorem? Wypijemy winko, pogadamy...
 -Jasne. Pa kochana- powiedziała i ucałowała przyjaciółkę w policzek. Uśmiechnęła się i wyszła z domu Gilbertówny.
 -Aaa... Co mnie ominęło?- zapytał Damon schodząc po chodach i ziewając przeciągle. 
 -Caroline wróciła- odparła radośnie Elena. Znalazła się przy Damonie i pocałowała go mocno w usta. 
 -Ym, a to za co?- spytał z uśmiechem na twarzy.
 -Za to, że jesteś- odpowiedziała i przytuliła się do wampira.- Stresujesz się czymś- stwierdziła i spojrzała badawczo w jego oczy.
 -Co? Zdaje ci się.
 -Słysze jak bije ci serce... Damon, o co chodzi?
 -O nic! Nieważne... Nic się nie stało, ok?- zapewnił brunet i pocałował ją w czoło. 
 Dziewczyna ruszyła na górę. Wampir poszedł za nią. 
 Usiadł na łóżku, podczas, gdy dziewczyna stała przy szafie i wyjmowałą poszczególne ubrania.
 -Wybieramy się gdzieś?- spytał.
 -Nie, tylko Caroline przychodzi na kolację... I mam pewien niecny plan- powiedziała i uśmiechnęła się.
 -A dokładniej?
 -Ah... Chcę, żeby Caroline i Bonnie się pogodziły. Więc może zaproszę też Bonnie- odparła.
 -Co Bonnie!? Nie!- krzyknął Salvatore i wstał.
 -A to niby dlaczego?
 -Bo... No bo nie.
 -Ah, Damon, Damon...
 -Albo ja mam lepszy plan! Caroline i Bonnie tu przyjdą, a wtedy my wyjdziemy i damy im spokojnie pogadać, co?
 -Nawet dobry pomysł- uśmiechnęła się do niego i usiadła obok. 
 -Ale stresujesz się czymś, nie mów, że nie.
 -Skarbie... Naprawdę nic się nie stało.- powiedział dobitnie Damon. Wampirzyca spojrzała na niego wzrokiem: "Naprawdę chcesz mnie oszukiwać?"- Ufasz mi?- spytał patrząc jej w oczy.
 -Oczywiście.
 -No więc mi zaufaj. Wszystko jest dobrze, ok?- zapewnił i zbliżył swoje usta do jej. Przyciągnęła go do siebie za kołnierz koszuli i oddawała z pasją pocałunki. 
 -Kocham cię- szepnęła do jego ust.
 -Ja ciebie też- przytulił ją do siebie.- Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem skarbie.
 -A ja to niby o ciebie nie? Myślałem, że nie żyjesz, kiedy Stefan cię trafił!
 - Ta sierota nawet nie umie zabić wampira- burknął rozbawiony Damon.
 -Na szczęście.
 Resztę popołudnia spędzili oglądając Magic Mike'a na DVD. Oczywiście nie obyło się, bez komentarzy Damona, w stylu: "Ja umiem lepiej", itp... Elena tylko chichotała w odpowiedzi i obiecała mu, że kiedyś zmusi go, żeby jej pokazał. Około 17 Elena zeszła przygotować kolację, a Damon usiadł na krzesle przy stole, zeby dotrzymać jej towarzystwa. Chciał jej pomóc, ale ona stwierdziła, że tylko wszytsko pomiesza i kazała mu usiąść. Kiedy przechodziła obok niego, żeby dojść do lodówki, objął ją w taki i posadził ją sobie na kolanach. 
 -Damon co ty robisz?- spytała zrezygnowana Elena ale uśmiechała się. 
 -Powinnaś poświęcić mi trochę czasu...- odparł i zatopił się w jej ustach. 
 -Przecież poświęciłam ci całe popołudnie- mruknęła.
 -Tak, ale wtedy ty wolałaś oglądać jakiś lamerski film.
 -Ale zaraz przyjdzie Caroline i Bonnie- imię jej przyjaciółki całkowicie ostudziła jego zapał. Puścił ją i posmutniał.
 Wampirzyca wstała i zaczęła wsypywać kawę do filiżanek.  Potem wyłożyła ciasteczka na talerzyk i poszła na górę. Po kilku minutach wróciła ubrana w granatową sukienkę przed kolano, czarne szpilki i skurzaną kurtkę. 
 -Łał, kotku, wyglądasz cudownie- mruknął jej do ucha Damon, który podniósł się i znalazł obok niej. Jego oddech na jej skórze sprawił, że przebiegł jej przyjemny drzeszcz. Chociaż w sumie powinna być już do tego przyzwyczajona, to nigdy nie nauczy się reagować na to normalnie. 
 -Dzięki- westchnęła kiedy chłopak zaczął obdarowywać pocałunkami jej szyję. 
 W tej sekundzie zadzwonił dzwonek do drzwi.
 -To pewnie Caroline- oznajmiła Elena i pobiegła otworzyć. 
 -Hej Elena!- pisnęła w progu blondynka.
 -Hej- powiedziała i przytuliła ją. 
 -No proszę, moja ulubiona Blond Wampirzyca jak zwykle piękna- powiedział Salvatore z szelmowskim uśmiechem i przytulił do siebie blondynkę. 
 -Myślałam, że twoją ulubioną blond wampirzycą jest Rebecca- powiedziała cały czas się do niego przytulając.
 -Ym... Powiedzmy, że mam dwie ulubione blond wampirzyce- odparł z uśmiechem.- Ale i tak moją ulubioną wampirzycą jest jedna piękna brunetka- powiedział widząc minę Eleny i przytulił ją czule do siebie.
 -Caroline, świetna sukienka- powiedziała brunetka.
 -Podoba ci sie?- spytała i okręciła się do okoła, postukując beżowo różowymi szpilkami, eksponując swoją jasną sukienkę w kwiecisty wzrór, na której zawieszony był szary sweterek. 
Wtedy do domu Eleny weszła Bonnie, ku zdziwieniu wsyzstkich, ubrana ładnie. W dżinsową koszulę, czarne dżinsowe krótkie spodenki, czarne rajstopy i brązowe korki. Jej dłoń zdobiła złota bransoletka w czarne gwiazdki. 
  Nie wiadomo czemu, ale ukuło ją coś w sercu, kiedy zobaczyła przytulonych Damona i Elenę. Damonowi zaczęło szybciej bić serce. Bał się, że Bonnie może coś powiedzieć Elenie o tej wczorajszej sytuacji. 
 -Hej Elena... Caroline?- mulatka nie próbowała ukryć zdziwienia. 
 -Bonnie? Co ty tu robisz? Elena, co ona tu robi!?- krzyknęła blondynka tupiąc nogą jak mała dziewczynka, mrużąc swoje idealnie wymalowane na różowo oko.
 -Na pocieszenie, powiem ci, że ja też nie jestem zachwycony- szepnął jej Damon. 
 -No, bo ja miałam taki.. Mm... Plan, żebyście... No się pogodziły. Mogłabym was teraz zostawić i mogłybyście spokojnie porozmawiać...- wydukała Elena przepraszającym tonem. 
 -Nie będę z nią rozmawiać!- krzyknęła Caroline.
 -Caro, to twoja przyjaciółka.
 -Już nie! Przyjaciółka nie całuje twojego chłopaka, wtedy to nie przyjaciółka a zwykła dziwka od której powinnaś trzymać się z daleka.!
 Przez twarz Bonnie przebiegł cień rozpaczy.
 -Caroline ja... Sądzę, że powinnyśmy porozmawiać.
 -To my może wyjdziemy?- spytał Damon.
 -Nie, zostańcie- powiedziała Caroline.
 Wampir przewrócił oczami. Nie chciał być dłużej z Bonnie w jednym pokoju!
 -A nie możecie same rozwiązać swoich spraw?- jęknął zrezygnowany Damon.
 -Myślę, że możemy- potaknęła Bonnie.
 -Dobra dobra- powiedziała Caroline. 
 -To idziemy skarbie?- spytał Damon Eleny, obejmując ją ramieniem.
 -Yhym. Tylko nie pozabijajcie się tutaj, ok?
 -No raczej. Eleno, nie jesteśmy dziećmi- odparła Bonnie.
 -Zaufaj nam- powiedziała Car.
 "Ja już zawiodłam zaufanie as obydwu..."- pomyślała mulatka.
 Po chwili para wyszła, a blondynka z brunetką zostały same. 
 -Caro ja... Naprawdę żałuję tego co się stało. Naprawdę, uwierz mi! Jesteś moją przyjaciółką i... Może poczułam coś do Logana, nigdy nie chciałam ciebie zranić. To poprostu wszystko wybuchło i... On mnie pocałował, a ja nie potrafiłam mu się oprzeć. Naprawdę przepraszam. Zawiodłam cię jako przyjaciółka i... No nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale chciałabym, żeby pomiędzy nami było jak dawniej...- zakończyła swoją przemowę Bonnie.
 -Łał. Długo ćwiczyłas ten tekst?- spytała chłodno Caroline, ale na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. 
 -Caroline...
 -Cicho. Przestań mówić! Pozwól, że ja coś powiem, dobra?
 Bonnie pokiwała głową. 
 -Masz rację. Nawaliłaś jako przyjaciółka, ale... Ja też nie chcę, żebyśmy się kłóciły. Za długo się przyjaźnimy, żeby teraz jeden palant to wszystko zepsuł- powiedziała z łezką w oku. 
 -Boże, Caroline!- wykrzyknęła i rzuciła się blondynce na szyję.- Tęskniłam, wiesz?
 -Ja też Bon...
 Usiadły przy stole i zaczęły gadać. Ogólnie, co u nich itp., jak stare dobre przyjaciółki, którymi z resztą są. 
***
 Damon z Eleną siedzieli w Grillu, bo gdzieżby indziej? Popijali wino przy stoliku. 
 -Kotku... Co ty na to, żebyśmy wzięli ślub?- Elena po raz pierwszy spytała o to, czego pragnęła.
 Wampir otworzył szeroko oczy. Myślał, że się przesłyszał. Że niby to ona go o to pyta!? To uraża jego męską dumę! To facet powinien o to pytać!
 -Chwila... To nie ja powinienem o to pytać? 
 -Jakoś się nie pytasz, więc... Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce.
 -Nie myślałem o tym narazie- odpowiedział zgodnie z prawdą.
 -A to nie jest przypadkiem tak, że poprostu nie chcesz?- Damon nic nie odpowiedział, tak go zdziwiło to pytanie.- Bo... Ja wiem, jakie ty wiodłeś życie wcześniej i że nie nadajesz się do małżeństwa i pewnie poprostu nie chcesz.
 -A ty za wszelką cenę chcesz mieć pewność, że jestem tylko twój- stwierdził Damon z satysfakcją w głosie.- Wiesz, nie takie rzeczy się w życiu robiło, małżeństwo mnie przed niczym nie powstrzyma- zażartował. 
 Elena spojrzała na niego mocno urażona i chciała wstać, ale Damon złapał ją za rękę. 
 -Ej! No przecież żartowałem- powiedział z przepraszającą miną. 
 -No nie jestem tego taka pewna, kochanie!- specjalnie zaakcentowała ostatnie słowo. 
 -Czego jeszcze potrzebujesz, żeby przekońać się, że jestem tylko twój? Kocham tylko ciebie, Eleno.
 -Wiesz, kiedy się kogoś zdradza, rzadko darzy się uczuciem swojego kochanka. Chodzi raczej o adrenalinę i dobry sex, a ty jesteś ich miłośnikiem!
 -A ty darzyłaś swojego kochanka uczuciem?- spytał brunet z przymrużonymi oczami. Elena spuściła wzrok.- Nie powinienem był poruszać tego tematu. Poprostu chcę, żebyś uwierzyła, że jestem tylko twój i żaden papierek tego nie zmieni- powiedział z ciepłym uśmiechem. Przytulił ją do siebie i pocałował. 
 W głośnikach zaczęła lecieć wolna piosenka. Mianowicie All We Re- Matta Nathansona. Przy tej piosence Elena po raz pierwszy tańczyła ze Stefanem, a potem z nim pokłóciła. Damon widząc zasmuconą twarz Eleny wziął ją za rękę.
 -Mogę prosić o taniec, najdroższa?- spytał całując ją w rękę.
 -Oczywiście- dygnęła lekko.
 Powędrowali oboje w stronę parkietu. Objął ją za talię i lekko kołysali sie to w prawo, to w lewo. Nim piosenka dobiegła końca, w kieszeni Damona zawibrował telefon.
 -Halo?- spytał znużonym głosem.
 -Boże Damon! Alaric jest w szpitalu! Damon przyjedźci szybko z Eleną! Ym... Do szpitala! Ona spadł ze schodów, nie wiadomo co mu jest!- krzyknął ktoś rozhisteryzowanym głosem. Dopiero po kilku sekundach, do Damona dostarło, że ten głos, to piskliwy głosik Bonnie Bennet. 
 -Dobrze, dobrze... Zaraz będziemy- odparł i rozłączył się.- Boże, Aleric, on...
 -Wiem. Słyszałam. Jedźmy- powiedziała szybko Elena i wybiegli z Grilla. 
 Elena miała łzy w oczach podczas jazdy samochodem. Damon ujął jej dłoń, żeby dodać jej otuchy. 
 -Kurwa nie odzyskaliśmy go, żeby teraz go stracić!- krzyknął ni stąd ni z owąd Damon. Elena aż się wzdrygnęła. Wpadli do szpitala. Przed salą siedziały już Caroline i Bonnie.- Co z nim!?
 -Nie wiadomo, on poprostu spadł ze schodów i... Był nieprzytomny i z nosa leciała mu krew...- powiedziała roztrzęsiona Caroline.
 -Boże- szepnęła cicho Elena i zasłoniła sobie usta dłonią. Damon mocno ją przytulił i pocałował w czubek głowy.
 -Będzie dobrze- szepnął.
 -A może tak miało być- powiedziała Bonnie patrząc pusto w bliżej nieokreślone miejsce na błękitnej ścianie. Wszyscy spojrzeli na nią z miną w rodzaju "WTF!?".- No... On umierał już tyle razy, ale chronił go pierścień. Potem umarł naprawdę, a my go ożywiliśmy... Może poprostu ktoś tam u góry chce, żeby on...Był martwy?
 -Nawet tak nie mów!- krzyknął oburzony Damon.
 Z sali wyszła Meredith uśmiechając się.
 -To nic poważnego. Na szczęście wyszdł z tego tylko z niewielkim urazem głowy i złamaną nogą. Przed chwilą odzyskał przytomność, ale będzie musiał zostać przez dwa dni na obserwacji- powiedziała widocznie zadowolona z dobrego stanu ukochanego. 
 Wszyscy odetchnęli z ulgą.
 -A czy my możemy go zobaczyć?- spytała Elena. Fell skinęła głową. 
 -Tylko nie siedźcie za długo.
 Ekipa weszła do sali, gdzie leżał Alaric.
 -Co tam stary? Ty masz pecha w życiu, nie?- spytał Damon ze słośliwym uśmieszkiem. 
 -Taaa...
 -Boli cię coś?- zapytała Elena. 
 -Nie zbyt, pozatym, że nogi nie czuję, ale bywałem w znacznie gorszych sytuacjach- odparł posyłając jej pokrzepiający uśmiech.
 -Widzicie, mówiłem, że nic mu nie będzie- prychnął Damon z triumfującym uśmiechem.
 -Ty się o niego trząsłeś najbardziej!- krzyknęła Bonnie wybuchając potem śmiechem. 
 -A wcale nie!- odkrzyknął Damon jak małe dziecko, przekomarzając się z Bonnie.
 -Widzę, że zaszła zmiana w tych waszych relacjach- podsumował Alaric.
 -Ymmm... Nie? To, że nie mam ochoty jej zabić, to nie znaczy, że ją od razu lubię.
 -No dzięki- odparła z przekąsem Bonnie.
 -OK, to my może będziemy już lecieć. Meredith prosiła, żebyśmy za długo nie siedzieli- powiedziała Caroline. Wszyscy pożegnali się z Rickiem i wyszli ze szpitala. Damon odwiózł Elenę do domu i oczywiście był zmuszony odwieźć też Caroline i Bonnie.
 Na jego nieszczęście, Caro mieszkała bliżej, więc to ją wysadził najpierw. Potem siedzieli w niezręcznej ciszy z Bonnie.
 -Słuchaj. To co się wczoraj stało to... Nie powinno się stać. Chyba oboje tak uważamy, więc zapomniajmy o tym- powiedział Damon.
 -Tez tak myślę- odpowiedziała szybko Bonnie.
 -To dobrze... Nie wiem czemu to zrobiłem...Ja...
 -Nie tłumacz mi się. Zapomnijmy o tym i tyle.
 -OK- westchnął z ulgą Damon.
 -I oczywiście żadne z nas nikomu o tym nie powie.
 -Och nie! A ja tak bardzo chciałem powiedzieć o tym Elenie, myślę, że byłaby bardzo szczęśliwa z tego powodu, nie sądzisz?- spytał ironicznie wampir.
 Przez chwilę jechali w milczeniu. 
 -A tak w ogóle to czemu zadzwoniłaś do mnie, a nie do Eleny?- spytał.
 -No bo "D" jest wyżej w książce telefonicznej niż "E", a musiałam działać szybko. Uwierz, słuchanie ciebie nie jest dla mnie przyjemnością- skłamała. 
 Przecież nie może mu powiedzieć, że nawet w takiej chwili, myślała o tym, żeby znowu usłyszeć jego głos...
 -Aha, no dobra to... Już jesteśmy, gdybyś nie zauważyła- burknął Damon zatrzymując samochód. 
 -A nie możemy się nie kłócić? Tylko rozmawiać normalnie, jak cywilizowani ludzie?
 -W sumie... Można spróbować. 
 -Okej, to... Pa. Dzięki za podwózkę- powiedziała Bonnie i wyszła z czarnego Porsche Damona. 
 Chłopak zaczekał, aż mulatka wejdzie do domu i odjechał z piskiem opon.
***
 Elenie nie chciało się czekać na Damona, więc poszła spać. Po kilku minutach zasnęła, ale znowu obudził ją lekki pocałunek w policzek. Spojrzała na Damona, który leżał obok niej. 
 -Ładnie tak iść spać i nawet na mnie nie zaczekać?- spytał Damon z udawaną pretensją.
 -Przepraszam, byłam zmęczona i...
 -A jesteś na tyle zmęczona, żeby nie móc zobaczyć, co dla nas przygotowałem?
 Dziewczyna spojrzała na niego z zaciekawieniem. Złapał ją za rękę i zeszli na dół. Na stoliku w salonie, stał w wazonie bukiet czerwonych róż. W kieliszkach od wina znajdowała się krew, ale ktoś bez wyczulonego, wampirzego węchu, stwierdziłby, że to wino. Brunet włączył w odtwarzaczu (ale skąd on wziął odtwarzacz, przecież Elena nie miałą odtwarzacza...) piosenkę Kiss Me- Eda Sheerana. 
 -Boże, Damon, sam to wszystko zrobiłeś?- powiedziała zachwycona Elena patrząc w oczy chłopakowi. 
 -Nie, wróżki mi pomogły. Wiesz, Winx, te sprawy- odparł z uśmiechem.- Nie dokończyliśmy naszego tańca- odparł.- Pozwolicz?- spytał i wyciągnął do niej rękę.
 Dziewczyna potaknęła głową. 
 Weszli bardziej na środek pokoju i zaczęli tańczyć wolnego. 
 -Jestem tylko twój i żaden papierek tego nie zmieni... Pani Salvatore- powiedział Damon. Schylił się i pocałował ją namiętnie w usta. 
________________________________________________________________
I tym miłym akcentem mam zaszczyt zakończyć :) Tęskniliście? Uroczyście ogłaszam, że odwieszam bloga! XD Teraz notki będą się pojawiać raz w tygodniu (będzie to niedziela). Przez ten czas zdążyłam napisać trzy rozdziały, więc akurat do przerwy świątecznej będę już miała gotowe, a resztę napisze się w międzyczasie i w święta :) 
Co mnie zdziwiło, ale i ucieszyło, pomimo, że napisałam, że zawieszam, to wejść na moim blogu codziennie przybywało ;*** 
Zapraszam do lajkowania stronki: Kiedyś zamieszkam w Mystic Falls *.*
Będę wdzięczna za każdy like <3
No więc, następnego rozdziału spodziewajcie się za tydzień kochani <3 Liczę na komenty skarbusie Wy moje ;******** 
Pozdrawiam, papapapapa <3333
PS. Piszcie w komentarzach, czy chcecie rozdziały ze zdjęciami czy bez :3